Podróżowanie naprawdę uzależnia! Nie wiem czy
Wy też tak macie, ale czasami nie zdążę rozpakować walizki z jednej podróży, a
już myślę o kolejnej.
Tak było i tym razem. Kiedy wróciłam z Teneryfy od razu
rozpoczęłam polowanie na tanie loty. No i udało się! Wspólnie z moją koleżanką
Kasią wyhaczyłyśmy loty do Londynu za
180 zł w 2 strony. Aż żal było nie skorzystać z takiej okazji :)
Londyn od zawsze postrzegałam jako punkt do
odhaczenia z lisy „Must see”. Nigdy nie sądziłam, że tak pozytywnie mnie
zaskoczy! Już pierwszego dnia poczułam, że to miasto ma w sobie coś
niesamowitego. Piękne, barwne, tętniące
życiem o każdej porze dnia i nocy. Wokół otwarci, mili i chętni do pomocy
ludzie.
To co najbardziej urzekło mnie w Londynie to
ogromna różnorodność. Zarówno jeśli
chodzi o architekturę, kulturę, kuchnię, ale przede wszystkim ludzi. Mam
wrażenie, że panuje tu pełna swoboda wyrażania siebie. Nikogo nie dziwi
śpiewanie i tańczenie na ulicach, zielony kolor włosów, robienie make-upu w
metrze czy noszenie bardzo odważnych strojów. To właśnie połączenie
tych indywidualności tworzy charakterystyczny i niepowtarzalny klimat tego
miejsca.
W Londynie spędziłyśmy zaledwie 5 dni.
Zdecydowanie za krótko, żeby zobaczyć wszystkie atrakcje, ale wystarczająco
długo, by poczuć klimat tego miasta i oderwać się od korporacyjnej
rzeczywistości. Pomimo, że przyleciałyśmy bez konkretnego planu zwiedzania,
śmiało mogę powiedzieć, że wykorzystałyśmy ten czas w stu procentach.
A co robiłyśmy? ;)
- spacerowałyśmy godzinami po mieście, odkrywając
coraz ciekawsze i nieznane dotąd miejsca
- odpoczywałyśmy w cieniu drzew w St. James
Park i Hyde Park
- podziwiałyśmy panoramę Londynu z budynku Sky
Gardens, który ma 155m wysokości!
- zwiedzałyśmy Muzeum Wiktorii i Alberta oraz Muzeum
Nauki
- robiłyśmy zdjęcia na tle oryginalnego
budynku Sugar House Studios, którego pastelowa ściana robi furorę na
Instagramie
- jeździłyśmy miejskimi rowerami podziwiając
największe atrakcje Londynu
- uciekałyśmy przed deszczem z Piccadilly Circus
- próbowałyśmy lokalnej kuchni na Portobello
Market
- rozkoszowałyśmy się pyszną kawą w Royal
Quarter Cafe przy
Buckingham Palace
- sączyłyśmy winko w imprezowej dzielnicy Soho
no i oczywiście podziwiałyśmy piękne domki na
Notting Hill <3
Strasznie żałuję, że nasz pobyt minął tak szybko. Czuję ogromny niedosyt i już wiem, że kiedyś zawitam tam ponownie :) Już wkrótce na blogu pojawią się kolejne wpisy
z Londynu, m.in. o Nothng Hill i wycieczce rowerowej po centrum Londynu.
P.S. To już drugi wpis z serii Travel Diary,
poprzedni z gorącej Teneryfy znajdziecie tutaj.
Ach, Londyn jest taki cudowny, piekny i zawsze jak go widzę na zdjęciach to zapiera mi dech w piersi, a...nigdy nie bylam. Porażka mojego zycia, ale przecież mam jeszcze czas. Mam nadzieje, ze jak tylko bede mogła sama podróżować to Londyn bedzie pierwszym miejscem na liście!
OdpowiedzUsuńhttp://roksanaphotoechelon.blogspot.com
Masz jeszcze przed sobą mnóstwo czasu i na pewno się uda! Trzymam kciuki ;)
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;)
Usuń