Zamówiłam americano na rogu św. Tomasza w jednej z moich ulubionych kawiarni w Krakowie. Para hucząca z ekspresu i aromat świeżo zmielonych ziaren kawy rozpływał się pośród podstarzałych, drewnianych stolików.
Nic nazdwyczajnego pomyślałam, ale gdy tak łapczywie przyglądałam się wirującym wkoło ludziom, powróciły ulotne wspomnienia. I siedziałam godzinami i pożerałam zachwyt nad ukochanym Krakowem. I wszystko inne przestało istnieć…
Rok w Australii minął w mgnieniu oka. Był piękny, nieprzewidywalny i wniósł do mojego życia powiew nadziei. Na dłuższe podsumowania pewnie jeszcze przyjdzie pora. Tymczasem zostawiam Was z moimi ulubionymi australijskimi wspomnieniami.
Brak komentarzy